nawet podobam się faceto, patrzą na mnie. Zaglądają mi w dekold bo mam ładny biust itp. żonaci czy nie, nie ma znaczenia. Jest natomiast jeden żonaty który nie ukrywam podoba mi się, ale
Kłótnie nie zawsze są złe. Często oznaczają, że nam zależy, że próbujemy załatwić coś istotnego. Ale kłócić się trzeba umieć – w przeciwnym razie stają się destruktywne. Sprawdź, co o anatomii kłótni mówi psycholog Marta Wróbel-Rakowska z Centrum Terapii Dialog. Rys. Krzysztof "Rosa" Rosiecki Kochamy, się jesteśmy razem, a jednak się kłócimy. Dlaczego? Najczęściej kłócenie się jest sposobem na wyrażenie emocji takich jak gniew i złość. Czasami powodem kłótni są emocje i stres w ogóle niezwiązane z sytuacją, o którą się kłócimy, czy z naszym związkiem. Tak się dzieje, gdy w ciągu dnia zbieramy i przeżywamy różne emocje, napięcia i z całym tym bagażem docieramy do domu. On tam nie znika. Radzimy sobie z nim na różne sposoby. Zdarza się, że w sposób konstruktywny i zdrowy – na przykład bierzemy kąpiel, uprawiamy sport, ale czasem robimy też mniej pożyteczne rzeczy i jedną z nich jest kłótnia, która bywa najszybszym i dość łatwym sposobem wyładowania napięcia. Zwykle jednak, kiedy się kłócimy, to znaczy, że coś jest dla nas ważne, na czymś, na kimś nam zależy. W relacji często kłócimy się dlatego, że chcemy, aby nasz związek był „jakiś”, np. czuły, romantyczny albo pełen przygód. Ponadto zwykle chcemy, aby był idealny i na początku nawet taki nam się wydaje. Ale z biegiem czasu okazuje się, że wcale nie jest idealnie i nasze marzenia się nie spełniają. Pojawia się więc złość, zaczynamy walczyć o nasze niezaspokojone potrzeby. Nie zawsze jednak jasno zdajemy sobie sprawę, czego nam tak naprawdę brak, czego potrzebujemy lub czego byśmy nie chcieli. Czy kłótnie są lepsze niż ich brak? Najczęściej tak. Jeżeli się kłócimy, to znaczy że nam zależy. Próbujemy coś z tym zrobić, więc jest to element działania. Oczywiście zdarza się, że kłótnie są destrukcyjne - jeśli jest ich za dużo, jeśli w trakcie dzieją się rzeczy, które niszczą relację, np. krytyka, poniżanie drugiej strony. To nie prowadzi do niczego dobrego. Warto zdawać sobie sprawę z tego, że kłótnia może być energią dającą szansę na to, żeby otworzyć się przed partnerem i zakomunikować coś ważnego, pokazać - nie tylko za pomocą słów, ale też emocji i zaangażowania. Ale kłótnie nie zawsze są dobre... Oczywiście, nie każda kłótnia przynosi coś dobrego. Te niedobre często są wynikiem tego, że nie umiemy mówić o swoich potrzebach i pragnieniach. Pokazują, że mamy kłopoty w komunikacji. Kiedy czujemy, że tak jest, warto przyjrzeć się, o co tak naprawdę nam chodzi. Bo czasami nie bardzo zdajemy sobie sprawę z tego, co jest dla nas ważne. Często kłótnie dotyczą rzeczy, wydawałoby się, błahych, na przykład nieposprzątania po kolacji. Czasem warto się zastanawiać, z czego ta kłótnia wynika, dlaczego te wydawałoby się - proste do rozmowy tematy - wcale w tej najbliższej relacji takie nie są. Jak możemy się tego dowiedzieć? Kiedy nie możemy dojść do porozumienia, czy idziemy dzisiaj do knajpy z włoskim czy z hinduskim jedzeniem, albo czy pójdziemy na rower, czy popływać i zaczynamy się o to kłócić, a ta kłótnia eskaluje, to warto zatrzymać się i zastanowić się dlaczego tak jest. Świetne efekty daje metoda porozumienia bez przemocy. To sposób komunikowania się, którego twórcą jest Marshall Rosenberg. Polega na skupieniu uwagi na uczuciach i potrzebach własnych oraz rozmówcy, a posługuje się także specyficznymi formami języka, co pozwala na ograniczenie możliwości wystąpienia przemocy w dialogu. Taki empatyczny wobec siebie i partnera sposób komunikacji ma doprowadzić do pojednania, do rozwiązania konfliktu, przy jednoczesnym pozostaniu uważnym na własne potrzeby oraz emocje. Jak to się odbywa? Pierwszym szalenie ważnym etapem jest skupienie się na sobie, przyjrzenie się sytuacji, temu, co ja w danym momencie/sytuacji czuję, czego ja potrzebuję. Więc gdy kłócimy się na przykład o urlop - w górach czy nad morzem i mamy poczucie, że nigdy nie możemy dojść w tej kwestii do porozumienia, że utknęliśmy we wzajemnej złości i żalu, że druga osoba nie chce nam dać tego, na czym nam zależy, że coś na nas wymusza, to przyjrzyjmy się najpierw temu, jakie potrzeby stoją za tym, że tego chcemy. Jeśli moją propozycją był wyjazd nad morze i o to walczę i nie chcę odpuścić, to jaka potrzeba za tym stoi? Co się ze mną dzieje, kiedy myślę o wyjeździe nad morze, jakie mam skojarzenie z tym miejscem, wspomnienia, wyobrażenia o tym wyjeździe? Niewykluczone, że w rezultacie zobaczę wtedy, że oprócz złości na partnera czuję na przykład jakąś tęsknotę, może potrzebuję odpoczynku, spokoju, ciszy zwolnienia tempa i czuję, że właśnie tam to osiągnę. Kiedy to sobie nazwę, łatwiej będzie mi wyjść z takim komunikatem do partnera i pokazać mu, o co mi tak naprawdę chodzi. Wtedy jest czas na kolejny krok – przyjrzenie się temu, czego potrzebuje partner. Może jemu zależy na aktywności, ruchu, na jakimś rodzaju zabawy, działaniu. Jeżeli zdamy sobie sprawę z tego, jakie potrzeby związane są z tym, o co walczymy, to okazuje się, że łatwiej jest się dogadać i porozumieć. Chodzi o to, żeby się nawzajem słuchać. Warunkiem jest wrażliwość na to, co druga osoba mówi i zrozumienie. Znacznie łatwiej jest się porozumieć, kiedy rozmawia się o swoich potrzebach. Trudno zaś wtedy, gdy koncentrujemy się na obwinianiu i oskarżaniu drugiej osoby o to, że nie daje nam tego, czego chcemy. Jednymi z najczęstszych są kłótnie o podział obowiązków domowych. Czy za nimi też kryją się jakieś potrzeby? W każdej parze taka kłótnia może dotyczyć czegoś innego i ważnego. Warto pamiętać, że znaczenie ma też to, z jakimi doświadczeniami wchodzimy w związek, zarówno z domu rodzinnego, jak i poprzednich relacji. Wyobrażenie podziału obowiązków często wiąże się z przekonaniem co do najlepszego modelu, często tego z domu rodzinnego. Ale doświadczenia partnerów mogą się znacznie różnić: czyli na przykład u mnie w rodzinie było tak, że mama nie pracowała i zajmowała się domem, a tata pracował i w związku z tym nie brał na siebie obowiązków domowych, zaś partner pochodzi z domu, w którym to właśnie ojciec przejął na siebie obowiązki domowe, a matka zajmowała się pracą zawodową, albo dzielili się tymi obowiązkami po równo. Jeśli więc mamy różne doświadczenia i wspomnienia z domu rodzinnego, a także różne oczekiwania, to robi się kłopot. W takiej sytuacji pomóc może uświadomienie sobie, z czego wynika moje przekonanie, którego się tak sztywno trzymam, a potem odpowiedź na pytanie, czy naprawdę tak musi być w mojej relacji. Uświadomienie sobie odpowiedzi na nie sprawi, że będę skłonna bardziej otworzyć się na to, czego chce partner. Trzeba się nawzajem posłuchać i usłyszeć, jak kto sobie wyobraża podział obowiązków, a potem uzgodnić, jak ma wyglądać to u nas. Najlepiej oczywiście zrobić to na początku wspólnego zamieszkania, choć częściej nie uzgadniamy takich rzeczy, bo jesteśmy przekonani, że jakoś to będzie albo pewni, że partner ma dokładnie taką samą wizję relacji i podziału obowiązków jak ja. Potem okazać się może, że wcale tak nie jest. Mamy więc wizję związku idealnego, w którym wiele rzeczy układa się samo, życie jednak weryfikuje takie wyobrażenia i często jednak trzeba wiele spraw dogadać. To może pomóc uniknąć wielu trudnych sytuacji później. Taką rozmowę można odbyć na każdym etapie związku, nie ma tak, że potem już nie wypada wracać do tego tematu. Kiedy zauważamy, że coś jest nie tak potraktujmy to jako impuls do rozmowy i uzgodnienia jak to ma wyglądać. Może taki podział obowiązków rozwiąże część naszych problemów. To, jak się poczujemy po takiej rozmowie, będzie dla nas sygnałem, czy naprawdę o to chodziło. Co jeszcze może kryć się pod złością na przykład o rozrzucone na podłodze skarpetki? Czasami jest to tylko złość, że znowu skarpetki leżą na ziemi, a nie w koszu na brudną bieliznę. Ale czasami ta bardzo prozaiczna sytuacja może wiązać się z dużo ważniejszymi tematami. Kiedy na przykład widzę, że mój partner nie zmywa po sobie naczyń albo ogląda wieczorem telewizję zamiast położyć się ze mną do łóżka, może to przywoływać skojarzenia z jakimiś doświadczeniami z przeszłości. I zamiast zwykłej złości na to, że tak postępuje poświęcamy tej sytuacji o wiele więcej uwagi niż to warte, np. wyobrażamy sobie, że nasz partner nie dba o nas, nie szanuje nas, nie kocha. Jeśli miałam w przeszłości takie doświadczenie z rodziną, że czułam się tam nieważna, pomijana, to wtedy łatwo mi pomyśleć, że taki niepozmywany talerz znowu oznacza, że nikt się ze mną nie liczy, jestem nieważna dla swojego partnera. Jeżeli byłam traktowana w sposób agresywny, to mogę to odbierać wręcz jako wrogość albo złośliwość. Jednak jeśli miałam dobre relacje z bliskimi, dom, w którym byłam słuchana, gdzie moje potrzeby były spełnione, wtedy najczęściej widzę tylko brudny talerz, a nie wyraz braku zaangażowania, pogardy czy złego traktowania. Jak zacząć rozmowę i nie wywołać kłótni, kiedy mamy w sobie dużo złości w związku z jakąś sytuacją, gdy jesteśmy zawiedzeni zachowaniem partnera? Kłótnie są potrzebne, ale takie, w których wyrażamy naszą złość i gniew, a nie takie, w których stajemy się agresywni, przymuszamy i dominujemy drugą osobę. Jeśli oprócz gniewu towarzyszy nam w kłótni rozczarowanie, zawód, to najczęściej okazuje się, że partner albo ten związek czegoś istotnego nam nie daje. Zawód to uczucie większego kalibru niż sama złość czy gniew, dlatego ważne jest, żeby próbować o tym rozmawiać i wyjaśnić. Tylko to zwiększy szanse na to, że coś się zmieni. Pierwszym punktem jest sprawdzenie, co wywołało zawód, co to za sytuacja lub zachowanie wywołuje u nas takie uczucie. Np. chcemy umówić się popołudniu na randkę, a partner mówi, że musi zostać dłużej w pracy. Jeśli oprócz zwykłego rozczarowania odczuwam wtedy złość, smutek i zawód, to dobrze jest sprawdzić, jak interpretuję to zachowanie mojego partnera i jakie moje zawiedzione potrzeby stoją za tymi emocjami. Może to potrzeba bliskości, pobycia tylko razem, a może poczucie odrzucenia? Jeśli już mam te informacje, to mogę skierować do swojego partnera prośbę w tej sprawie. I to leży po mojej stronie, a nie partnera, żeby swoje uczucia i potrzeby zakomunikować, a na dodatek poprosić o coś. Bywa to oczywiście bardzo trudne. A co, jeśli on na to nie odpowie? Robi się kłopot. Bo to, co jest ważne w tym momencie, to żeby bliska osoba odpowiedziała tym samym – wyrażeniem swoich uczuć i potrzeb. Powody odwołania randki mogą być różne – może partner jest bardzo zestresowany pracą, może musi czegoś dopilnować i dlatego odmawia lub ciągle przekłada randki. Ale może powód dotyczy związku, w którym coś nie gra i partner unika konfrontacji. Warto w tym momencie zaznaczyć, że jeśli pojawia się problem, to możemy się kłócić i walczyć, ale możemy też się wycofywać. To jest inny sposób radzenia sobie z czymś, czego nie chcemy. Często nawet sobie tego nie uświadamiamy. On nie mówi, że coś mu przeszkadza, a my tego „nie zauważamy”? Dokładnie. To bywa trudne, bo w związku z kimś, kto jest nam bardzo bliski, chcielibyśmy najwięcej dostać, ale też jednocześnie najbardziej boimy się odrzucenia, boimy się odsłonić. Nikt nie może nas tak bardzo zranić, jak ta najbliższa nam osoba. Powiedzenie: „To zachowanie mnie zabolało, przeszkadza mi, boję się ciebie stracić albo brakuje mi czegoś, czuję się niepewny” - bywa tak trudne, że czasami potrzebna jest pomoc terapeuty. Wtedy warto się po nią udać. Kiedy czujemy, że nie wszystko jest tak, jak sobie wymarzyliśmy, powinniśmy dążyć do idealnego związku? Do idealnego nigdy. Warto nie tracić nadziei na bliskość, nawet kiedy czasami nie uda nam się dogadać. Dobrze jeśli zdajemy sobie sprawę z tego, co jest nie tak, bo wtedy mamy szansę coś z tym zrobić. Jeśli te „niedogadania” nie są nadmiarowe, jeśli raz traci jedna osoba, raz druga, to można zaakceptować, że nasz związek nie zawsze da nam to, czego oczekujemy i że nie jest idealny. To nic złego. Związek z założenia nie jest idealny i jeśli pogodzimy się z tym i pożegnamy z tą iluzją, będzie nam łatwiej. Można mimo to mieć poczucie szczęścia i spełnienia. Inaczej jest, kiedy zawsze tylko jedna osoba musi z czegoś rezygnować, coś poświęcić - taka nierówność bardzo szkodzi związkowi. Co zrobić, gdy w czasie kłótni zaczynamy obwiniać się o błędy i sytuacje, które popełniliśmy w przeszłości? Najlepiej, aby kłótnia dotyczyła konkretnie tej jednej rzeczy, jednej sytuacji, jednego wydarzenia, jednej sprawy, a nie była kłótnią o wszystko, co się wydarzyło wcześniej. Tylko wtedy ma szansę doprowadzić do rozwiązania, a nie pozostawić nas w poczuciu złości. Dobrze się trzymać tej zasady, choć to może być trudne. Bo kiedy się kłócimy, często nagle przypominają nam się wszystkie złe momenty z przeszłości naszej relacji. Tak działa nasz mózg, to jest takie nasze ewolucyjne przystosowanie, że trudne, bolesne momenty zapamiętujemy lepiej – ma nas to motywować do ucieczki w sytuacji zagrożenia. I wtedy łatwo o niesprawiedliwe słowa „ty nigdy...”, „ty zawsze...”. Z pomocą może przyjść tu nasza głowa, żeby próbować namawiać siebie samego, aby tego nie robić. Ale warto też wyciągnąć wnioski, że jeżeli jakiś temat wraca do nas tak często, a z nim złe emocje, to zwykle jest to coś ważnego, co nie zostało odpowiednio rozwiązane, zadbane. Nasze rozczarowanie, żal, który mieliśmy o tę sytuację, nie zostały do końca przepracowane, przeżyte, nazwane. Być może nie dostaliśmy od naszego partnera tego, na co liczyliśmy w tej sytuacji. Może zrozumienia, przeproszenia, albo po prostu wysłuchania. Może jednak warto wrócić do tej sytuacji, bo dotyczy czegoś głębszego w naszej relacji. Czasem po prostu nie umiemy odpuścić, wybaczyć... Tak, i nosimy w sobie te krzywdy, które ciągle do nas wracają. To może być problem w relacji, ale może to być też jakiś nasz problem osobisty, którym warto się zająć bardziej indywidualnie. Bo może partner nie dał nam tego, co w tej sytuacji było nam potrzebne: nie przeprosił nas za to, źle zareagował. Ale może mam złe doświadczenia z przeszłości, jakieś silne zranienia, które teraz sprawiają, że każda nowa krzywda zostaje we mnie bardzo mocno i choć dostanę to, co powinnam w takiej sytuacji, nadal nie mogę wybaczyć. W każdym razie jeśli coś do nas często wraca, to jest to sygnał, że chodzi o coś ważnego. Powinniśmy wtedy usiąść z partnerem i porozmawiać, dlaczego to tak często wraca, o co w tym chodzi. Powinniśmy zajrzeć w swoje uczucia, we wspomnienia, przyjrzeć się skojarzeniom i powiedzieć partnerowi wprost: ja potrzebowałam wtedy od ciebie tego czy czegoś innego i tego nie dostałam, porozmawiać o tym, dlaczego tak się stało i dlaczego to w sobie noszę. Co zrobić w sytuacji, gdy jeden z partnerów podczas kłótni zamyka się w sobie i nie chce rozmawiać? To jest bardzo trudne i dość częste. Terapeutka Sue Johnson, która zajmuje się terapią skoncentrowaną na emocjach nazywa taki wzorzec relacji „polką protestacyjną”. Według niej jest kilka wzorców bycia w relacji. Najczęstsza jest taka, kiedy szukamy winnego i nawzajem obwiniamy się i walczymy ze sobą. Kolejny, gdy oboje się wycofujemy, nie komunikujemy się ze sobą, nie mówimy o tym co nas boli, dotyka, złości i odsuwamy się od siebie. I następny to właśnie polka protestacyjna, która polega na tym, że jedna osoba walczy, domaga się czegoś, chce ustaleń, a druga się wycofuje, co najczęściej wywołuje jeszcze większą złość u tej pierwszej osoby i jeszcze większe wycofywanie się jej partnera. Takie wycofanie jest bardzo często reakcją obronną na atak. Nie umiemy sobie radzić ze złością, która nas dotyka, często ma to korzenie w przeszłości i teraz powielamy taki wzorzec. Paradoks polega na tym, że im bardziej jeden partner naciska, tym bardziej drugi się wycofuje. A im bardziej ten drugi się wycofuje, tym bardziej pierwszy naciska. I mamy błędne koło. Co więc zrobić żeby z tego wyjść? Często osoba atakowana myśli: „Skoro ona/on mnie rani, atakuje, ciągle jest ze mnie niezadowolona/y, jedyne co mogę zrobić to odsunąć się”. A ta druga ma przekonanie: „Muszę naciskać, wymuszać jakąś reakcję, bo on/ona ciągle nie reaguje”. Trzeba wtedy zajrzeć głębiej. Często osoba, która walczy, robi to dlatego, że kocha, że jej zależy i taki ma sposób domagania się tego czego potrzebuje, np. poczucia bezpieczeństwa czy uwagi. I równie często ta druga osoba także chce tego samego, ale tak bardzo boi się to pokazać i tego że może zostać zraniona, że woli się odsunąć, aby nie odczuwać bólu. Jeżeli udrożnimy komunikację między sobą najczęściej udaje się dogadać. W rozmowie najlepiej skupiać się jednak na sobie, a nie na partnerze. Jak to? Bo to, co nas pozytywnie wzmacnia, napędza, nakręca, gdy mamy dużo złości w sobie, to mechanizm szukania winnego. Dlatego, gdy złoszczę się, kiedy partner milczy, gdy znowu nie wrócił do sypialni na noc, najczęściej krzyczę na niego z tego powodu. A on właśnie wtedy się wycofuje i ucieka. Zamknięte koło. Trzeba się zastanowić się, co ja takiego czuję, czego się boję, że unikam. A kiedy czuję złość, próbować dotrzeć do tego co jest pod tą złością. Najczęściej są to obawy o to, że ktoś nas zrani, że coś stracimy, że nie będziemy blisko, że nie będziemy ważni dla drugiej osoby. Jeśli dotrzemy do tej obawy, to mamy już drogę do tego, żeby zacząć o tym mówić. Jeśli powiemy o swojej obawie, to mamy szansę na to, że ta druga osoba nas zrozumie. Można wyjść z narastającej kłótni? Dobrze jest się zatrzymać. Oczywiście zależy to od naszych temperamentów i naszego wyposażenia neurologicznego. Bo możemy być „gorącymi” osobami, u których to napięcie szybko narasta i szybko je wyładowujemy. Wtedy rzeczywiście może dochodzić do eskalacji kłótni, która doprowadza do wzajemnego ranienia się i dewastacji związku. Osoba z gorącym temperamentem może szukać metod zatrzymania się. Liczymy do 10, wychodzimy z pokoju na pięć minut albo czasami na dłużej. Ale zawsze zapowiadamy to drugiej osobie, żeby nie uznała, że uciekamy. Zresztą, jeśli zauważamy taki problem, warto ustalić zasady kłótni wcześniej. Możemy przecież powiedzieć drugiej osobie: „Jak poczuję, że już się we mnie gotuje i zaraz zrobię coś takiego, co zepsuje naszą relację, albo powiem coś, co zrobi spustoszenie, to muszę się zatrzymać, nie odbierz tego źle”. Można ustalić sobie jakieś hasło, które będzie oznaczało przerwę, ale nie dlatego, że ja się odwracam i nie chcę więcej rozmawiać, ale tylko dlatego, że nie chcę popsuć bardziej. Szukamy sposobów na wyciszenie się, skonfrontowanie z tym, co mnie aż tak wzburzyło. Kiedy to odkryję, idę krok dalej – szukam, jak to nazwać i jak zakomunikować to partnerowi, jakich słów użyć, by powiedzieć o swoich uczuciach i potrzebach. A więc studzę emocje i wracam do rozmowy, gdy poczuję, że jestem już spokojna. Jeśli mamy dwoje takich złośników, to podczas kłótni pojawiają się burze z piorunami, które bardzo trudno jest okiełznać i zatrzymać, przy czym niektórzy to lubią. Bywa, że wyładowanie przynosi ulgę. Jeśli podstawą jest głęboka więź, takie gorące kłótnie nie muszą psuć relacji. Ale myślę, że takie wyładowania nie zastąpią prawdziwej, szczerej rozmowy, która potrzebuje lepszych warunków pogodowych. Oczywiście jest jeszcze trudniej, bo oni nawzajem mogą się nie rozumieć, choć są podobnie skonstruowani. Znając siebie nawzajem można wiele dogadać, o ile jest szacunek dla partnera, także w czasie kłótni. Jeśli szanujemy się, chcemy poznać siebie nawzajem, jeśli chcemy się rozumieć i współpracować ze sobą, jest duża szansa, że zbudujemy dobry związek na lata. Monika Wysocka, Marta Wróbel-Rakowska, psycholog i psychoterapeutka, Zajmuje się psychoterapią par, psychoterapią zaburzeń osobowości i nastroju, pracą z osobami, które wychowywały się w dysfunkcyjnych rodzinach (DDA i DDD), obecnie w Centrum Terapii Dialog. Ma ponad 12 lat doświadczenia pracy z pacjentami, które zdobywała w Warszawskim Domu pod Fontanną – ośrodku wsparcia dla osób doświadczających problemów zdrowia psychicznego, w Akademickim Ośrodku Psychoterapii Uniwersytetu Warszawskiego oraz Ośrodku Psychoterapii "Ogród" Instytutu Psychologii Zdrowia PTP. Ukończyła czteroletnie podyplomowe szkolenie psychoterapeutyczne w Szkole Psychoterapii Instytutu Psychologii Zdrowia akredytowanej przez Polskie Towarzystwo Psychologiczne.
Jeśli kochamy drugą osobę, to: Jeśli kochamy swoją Ojczyznę, to: chcemy znać tę osobę, dużo o niej wiedzieć (np.: co lubi, czego nie znosi, jaką ma przeszłość, o czym marzy) staramy się obchodzić, świętować ważne dla tej osoby uroczystości (np.: data imienin, urodzin) troszczymy się o tę osobę, dbamy o nią, aby czuła
Co nas do siebie przyciąga? Dlaczego czujemy tzw. "chemię" do konkretnych ludzi i to właśnie w nich się zakochujemy? Justyna Adamczyk: Czy są jakieś prawidłowości, które decydują o tym, dlaczego ktoś się nam podoba, dlaczego się w kimś zakochujemy? Izabela Cąpała: Psychologowie prześcigają się w teoriach dotyczących takich prawidłowości, na ich temat powstało już mnóstwo książek, artykułów i opracowań. Mnie się jednak wydaje, że nie można udzielić jednej, uniwersalnej odpowiedzi mającej zastosowanie w każdej sytuacji, dla każdej osoby. Trochę generalizując, można powiedzieć, że większość z nas ma pewne ukryte wyobrażenia o potencjalnym, idealnym partnerze, które wynosimy z przeszłości, z obserwacji relacji rodziców, z filmów, czy z własnych doświadczeń. Później one w nieuświadomiony dla nas sposób rzutują na to, w kim się zakochujemy. Na początku znajomości z osobą drugiej płci zwracamy uwagę najczęściej na dwa elementy - pewne podobieństwa występujące między nami oraz atrakcyjność fizyczną. Podoba się nam czyjś uśmiech, długie włosy, piękna figura lub mamy wspólne zainteresowania, studiujemy na jednej uczelni, łatwo odnajdujemy wspólny język i to powoduje, że zaczynamy się sobą interesować... Z jednej strony jest to piękne, gdyż z tego mogą rozwinąć się wspaniałe związki, z drugiej jednak wiąże się to też z pewnymi zagrożeniami dla nas. Warto uświadomić sobie, że my na początku nigdy nie zakochujemy się w drugiej osobie, ale w swoich myślach, którym przypisujemy określone imię i twarz. Gdy spotykamy osobę, która przynajmniej z wyglądu odpowiada naszym ukrytym wyobrażeniom, to potem na ich podstawie zaczynamy przypisywać jej także określone cechy charakteru, które ma nasz wymarzony "ideał". Załóżmy, że podoba mi się jakiś umięśniony mężczyzna, który z wyglądu przypomina bohatera mojego ulubionego filmu. Ja na tej podstawie mogę przypisać mu także cechy tego bohatera, czyli na przykład nabrać przekonania, że on będzie opiekuńczy i przedsiębiorczy. Albo widzę fajną dziewczynę, która uprawia sport, i wyobrażam sobie, że ona w przyszłości będzie troskliwa, będzie wprowadzać dużo pozytywnej energii i radości do naszego wspólnego domu, ponieważ z tym kojarzy mi się aktywność fizyczna. Bywa też tak, że tym, co stoi za tworzeniem własnego obrazu drugiej osoby, jest wielkie pragnienie bycia z kimś. Ta potrzeba może być tak silna, że gdy spotykamy kogoś, kto wykaże nami zainteresowanie, lub kogoś, kto choć trochę się nam spodoba i znajomość będzie rokować nadzieję na to, że będzie mogła się rozwinąć, to wyidealizujemy tę osobę i będziemy projektować na nią nasze marzenia o doskonałym związku. Niestety, nasze wyobrażenia przeważnie okazują się później niezgodne z tym, kim w rzeczywistości jest osoba, z którą weszliśmy w związek. Oczywiście nie jest to reguła, zdarza się, że czasami dobrze "trafiamy", że z czasem przekonujemy się, że ta druga osoba być może nie ma wszystkich cech, jakie jej przypisaliśmy, ale za to ma inne zalety, które nas pozytywnie zaskakują. Niemniej jeszcze raz podkreślę, że to jest coś, na co musimy bardzo uważać - my nie widzimy na początku siebie realnie, takimi jakimi w rzeczywistości jesteśmy. I z tego mogą wyniknąć problemy. Przychodzą do mnie czasem zwaśnione pary, które proszą, bym pomogła im ratować ich związki. Prawie zawsze powtarza się ten sam schemat: oni już dawno zapomnieli o tym, co im się w sobie podobało, mówią do mnie: "Jak mam dalej ją kochać? Przecież to jest zupełnie inna osoba niż ta, która mi się kiedyś podobała". Tyle że to nie jest inna osoba, ona jest cały czas ta sama. Tylko to jej małżonek dopiero po pewnym czasie bycia z sobą, gdy emocje zakochania trochę opadły, zaczął dostrzegać ją taką, jaka ona jest w rzeczywistości. Wspomniała Pani o tym, że tym, co nas do siebie przyciąga, są pewne podobieństwa. Bardzo popularna jest jednak też odwrotna teoria mówiąca, że przyciągają nas do siebie przeciwieństwa. Na przykład grzecznej, spokojnej, cichej dziewczynie może podobać się chłopak, który będzie typem wielkiego imprezowicza. W której teorii jest więcej prawdy? Myślę, że na samym początku, jak poznajemy drugą osobę, tym, co przyciąga naszą uwagę, są podobieństwa. Potrzebujemy mieć jakiś element zaczepienia, na bazie którego możemy zacząć rozwijać naszą znajomość. Gdy tylko będziemy mieli jakieś wspólne zainteresowania, wspólną pasję, na przykład oboje będziemy lubić uprawiać sport, czy tańczyć, to będzie stwarzało nam to możliwość spędzania czasu razem i dawało nam tematy do rozmowy. Natomiast rzeczywiście może być tak, że równocześnie obok podobnych zainteresowań, będziemy poszukiwać u drugiej osoby także pewnych cech charakteru, które będą przeciwstawne do naszych. Przeważnie za tym znowu będą stać nasze wyobrażenia, tyle że już nie tylko na temat wymarzonego "ideału", ale też nas samych. Jeśli myślę o sobie, że jestem wycofana, nieśmiała, introwertyczna, czuję, że brakuje mi otwartości, łatwości w nawiązywaniu kontaktów z innymi ludźmi, to bardzo możliwe, że będę chciała wybrać sobie partnera, który będzie - przepraszam za słowo - nosicielem cech, które będą wobec moich komplementarne. Nieświadomie mogę poszukiwać "wybawiciela", który sprawi, że w przyszłości poczuję się lepiej i pewniej. Tyle że znów te wyobrażenia na temat drugiej osoby oraz na nasz własny temat nie muszą być zgodne z rzeczywistością. Mężczyzna, który na wszystkich imprezach uchodzi za tak zwaną duszę towarzystwa, zabawiając wszystkich i opowiadając dowcipy, może wydawać się nam silny, zaradny, przedsiębiorczy, możemy być przekonane, że on w przyszłości zapewni nam byt, zaopiekuje się nami. Tylko że potem, gdy jesteśmy parą już od roku czy od dwóch, zaczynamy dostrzegać, że on sam w życiu także ma różne problemy, wcale nie jest taki przedsiębiorczy, zaradny i troskliwy, jak się nam wydawało, i bynajmniej nie podaje nam herbaty do łóżka, kiedy jesteśmy chore. Można powiedzieć, że im "dalej w las", tym bardziej stykamy się z prawdziwą osobą. I jesteśmy rozczarowani, czujemy się oszukani, bo ta druga osoba nie jest taka, jaka była kiedyś. Tylko czy ona rzeczywiście taka była, czy my tylko sobie ją w określony sposób wyobrażaliśmy? Myślę, że zawsze powinniśmy sobie postawić pytanie: z kim właściwie jestem? Czy ze swoimi wyobrażeniami na temat drugiej osoby, czy z realną osobą, która ma też różne wady, która nie zawsze sobie ze wszystkim radzi? Chciałam też zwrócić uwagę na to, że - tak jak powiedziałam przed chwilą - nie tylko wyobrażenia o drugiej osobie, ale także i te wyobrażenia o nas samych mogą być fałszywe. Możemy na przykład, tak jak w przytoczonym wcześniej przykładzie, być nieśmiali, czuć się niepewnie w obcym towarzystwie i wyobrażać sobie, że potrzebujemy "ratownika". Tymczasem to wcale nie musi być prawdą, możemy sobie nie uświadamiać, że mamy w sobie inne cechy, które będą sprawiać, że w przyszłości będziemy fantastycznymi mężami, żonami, ojcami, matkami i że mamy naprawdę bardzo dużo do zaoferowania drugiej osobie. Już trochę o tym powiedzieliśmy, ale sądzę, że warto to rozwinąć: skąd się biorą te nasze wyobrażenia? Czy możemy coś zrobić, aby one nami nie rządziły? W każdy nowy związek wchodzimy ze schematami, jakie wynieśliśmy z domu rodzinnego, z poprzednich związków i innych swoich doświadczeń. Gdy pracuję z osobami, które mają problemy "związkowe", staram się im pomóc uświadomić, jaki schemat ich uwiera, co takiego doświadczyły we wcześniejszych związkach oraz przede wszystkim w relacjach z rodzicami, co ma przełożenie na ich obecną postawę. Dopóki w jakiś sposób nie zobaczymy siebie, swoich wyobrażeń, swoich oczekiwań i ich nie odstawimy, będziemy mieli trudność z tym, aby nawiązać kontakt z prawdziwą osobą, będziemy ciągle kręcić się w wymyślonym schemacie. Potrzeba więc indywidualnej pracy nad sobą, aby zrozumieć, kim jestem, z czym wchodzę w życie, co mnie ukształtowało. Czyli podsumowując, można powiedzieć, że zanim wejdziemy w relację z drugą osobą, powinniśmy najpierw popracować nad poznaniem siebie? Oczywiście, idealnie byłoby poznać i zrozumieć siebie, myślę jednak, że nie zawsze jest to w pełni możliwe. Nie chodzi też o to, byście obowiązkowo przed rozpoczęciem związku wybierali się na terapię do psychologa (śmiech). Chciałam Was jedynie zachęcić do tego, byście wchodząc w nowe relacje, byli ostrożni, mieli świadomość, że nasze wyobrażenia co do drugiej osoby nie muszą być prawdą, że ta druga osoba zawsze jest żywym człowiekiem ze swoimi wadami, problemami, ranami, a nie naszą wyidealizowaną projekcją. I co za tym idzie, byście się starali poznawać takimi, jakimi jesteście naprawdę, by decyzje o wchodzeniu na poważniejsze etapy związku (wyznanie miłości, narzeczeństwo, małżeństwo) były poprzedzane długimi, szczerymi rozmowami o swoim życiu, wyznawanych wartościach, wizjach małżeństwa i rodziny oraz wspólnym przejściem choć przez kilka trudnych sytuacji, które są momentem weryfikacji cech drugiej osoby. A jak już się dobrze poznacie, byście zadali sobie pytanie: czy jestem gotowy kochać tę realną osobę z wszystkimi jej zaletami i wadami?
Znajdź odpowiedź na Twoje pytanie o Zadanie związane z wierszem "Jestem Julią" Haliny Poświatowskiej. Dlaczego "Julia" dotknęła miłości, a nie, po prostu, zakoc…
Miłość to tylko słowo, do momentu, kiedy nie nada się mu znaczenia, zanim je zrozumiemy, musimy doświadczyć kilku życiowych lekcji. Uważa się, że prawdziwą miłością kochamy tylko trzy osoby w naszym życiu. Jednak potrzebujemy każdej z tych miłości z zupełnie innego powodu. Pierwsza miłość Często spotyka nas w młodym wieku. Jest to miłość wyidealizowana, wydaje się być jak z bajki. Wchodzimy w to uczucie z przekonaniem, że będzie to nasza jedyna miłość, nie zwracając uwagi na to, że nie zawsze czujemy się w niej do końca dobrze. Wtedy wydaje się, że musimy przełknąć nasze osobiste przekonania, w imię uczucia które nam się przydarzyło, ponieważ głęboko wierzymy, że taka właśnie jest miłość. Na tym etapie, to jak inni nas postrzegają, jest ważniejsze niż to, co naprawdę czujemy. Druga miłość, czyli trudna miłość Uczy nas, kim jesteśmy i jak często chcemy lub potrzebujemy jej doświadczać. Jest to rodzaj miłości, która boli, czy to przez kłamstwa, czy manipulacje, ale jednak boli. Myślimy, że dokonujemy innych wyborów i że ta pierwsza czegoś nas nauczyła, ale w rzeczywistości jest inaczej. Nasza druga miłość może stać się często powtarzanym cyklem, ponieważ myślimy, że jej zakończenie będzie inne niż zwykle. Jednak za każdym razem, kiedy próbujemy, kończy się gorzej niż przedtem. Czasem jest niezdrowa, niezrównoważona lub narcystyczna. Przynosi wysokie stężenie dramatu w związku. Właśnie to sprawia, że jesteśmy uzależnieni od jej fabuły. To emocjonalny rollercoaster, pełen skrajnych wyzwań i upadków, w którym trzymamy się dna, oczekując bycia na powierzchni. Przy tym rodzaju miłości, starania, by mogła ona funkcjonować, stają się ważniejsze od tego, czy rzeczywiście powinna istnieć. Trzecia miłość, czyli ta, której się nie spodziewaliśmy Nigdy nie wiemy kiedy i skąd i nadejdzie. Nie wiemy nawet czy ogóle się przydarzy. To ta, która zazwyczaj wygląda na nieodpowiednią i niszczy wszelkie wypracowane ideały, których trzymaliśmy się do tej pory. To miłość, która przychodzi tak łatwo, że nie wydaje się możliwa. Jest to rodzaj więzi, której nie można wyjaśnić, ponieważ nigdy jej nie planowaliśmy. To miłość, w której spotykamy się z kimś i wszystko zaczyna pasować – nie ma wyidealizowanych oczekiwań co do tego, jak ta osoba powinna postępować, ani też nie ma presji, aby stać się kimś innym. Akceptujemy to, kim jesteśmy i kim jest ta druga osoba. To miłość, która ciągle puka do naszych drzwi, niezależnie od tego, ile czasu potrzebujemy, żeby ją wpuścić. Oczywiście każdy z nas jest inny, być może nie wszyscy doświadczamy tych rodzajów miłości w swoim życiu, może dzieje się tak tylko dlatego, że nie są na nią gotowi. W rzeczywistości musimy naprawdę nauczyć się czym nie jest miłość, zanim będziemy mogli zrozumieć, co tak naprawdę znaczy. Niektórzy potrzebują całego życia, aby nauczyć się każdej z tych lekcji, czasem, jeśli mamy szczęście, może to zająć tylko kilka lat. Są też tacy, którzy raz się zakochają i będzie to ich jedyna miłość aż do ostatniego oddechu. źródło:
Czy jesteśmy w stanie z nim żyć, bez prób zmieniania go. Nie ma co się oszukiwać - jeśli decydując się na związek zakładamy, że zmienimy w ukochanym prawie wszystko, to powinniśmy się zastanowić, czy kochamy tę osobę czy raczej nasze wyobrażenie o niej.
Wielu osobom, nawet spośród tych przebywających w stałych, zaangażowanych związkach, zdarzyła się zapewne sytuacja, w której odczuwali silną więź emocjonalną z kimś innym. Według powszechnej opinii należy wówczas rozstać się z aktualnym partnerem, bo w rzeczywistości nie darzymy go tak silnym uczuciem, jak nam się wydawało – gdyby tak było, nie zakochalibyśmy się przecież w nowo poznanej osobie. Czy takie podejście jest słuszne? A może jednak da się kochać dwie osoby jednocześnie? spis treści 1. Natura miłości 2. Miłość do dwóch osób? 1. Natura miłości To trudne pytanie – natura miłości jest dosyć skomplikowana. Nie jest to stały zestaw emocji doświadczanych w taki sam sposób przez wszystkich zakochanych. Istnieje wiele rodzajów tego uczucia. Możemy zatem wyróżnić: Zobacz film: "Zdrada według Polaków" storge – miłość przyjacielska, w której podstawą jest czułość i silna więź intymna. Partnerzy zakładają, że niezależnie od tego, co się wydarzy, nie przestaną być dla siebie wsparciem. Kontakt fizyczny pojawia się rzadko, gdyż chodzi przede wszystkim o relację duchową; eros (miłość romantyczna) – czynnikiem dominującym jest fascynacja drugą osobą, która pojawia się zazwyczaj już od pierwszego wejrzenia, a także przekonanie, że jest to uczucie idealne i wieczne. Partnerzy pragną spędzać ze sobą każdą chwilę i dość szybko dochodzi do zbliżenia. Cielesność odgrywa tu istotną rolę; ludus – związek traktowany jest bardziej w kategoriach zabawy niż poważnej relacji, dlatego jest bardzo nietrwały. Chodzi przede wszystkim o uzyskanie przewagi nad partnerem i fizyczne zaspokojenie; mania – to kombinacja eros i ludus. Jest niezwykle intensywna, wręcz obsesyjna. Towarzyszy jej ciągły strach o utratę partnera i ciągła potrzeba utwierdzania w przekonaniu o trwałości uczucia; pragma – miłość praktyczna. To swojego rodzaju inwestycja, oparta na chłodnym wyliczeniu zysków i strat; agape – podstawą jest w tym przypadku troska i umiejętność poświęcenia się dla drugiej osoby. Na pierwszym miejscu sytuuje się szczęście partnera i jego pełna akceptacja. Ważne jest to, aby od początku wiedzieć, na jakiego rodzaju relacji oparty jest nasz związek. Problem pojawia się wtedy, gdy w przypadku którejś ze stron dochodzi do przeistoczenia się jednego typu w inny. Pojawić się może wówczas poczucie krzywdy i odrzucenia. 2. Miłość do dwóch osób? Poza znajomością typów miłości warto poznać jeszcze trzy aspekty tego uczucia. Pierwszym z nich jest pasja, na którą składa się zauroczenie, podniecenie seksualne i euforia. Drugim – intymność, bliskość duchowa, trzecim, najtrudniejszym, jest natomiast zobowiązanie – lojalność i szczere zainteresowanie drugą osobą. Możliwe jest pokochanie innej osoby w tym samym bądź innym stylu, jednak osiągnięcie fazy zobowiązania może się udać tylko w przypadku jednej z nich. Uczucie wobec kogoś innego, siłą rzeczy, nie będzie kompletne. Podstawową zasadą miłości zaangażowanej jest wiara w to, że jesteśmy dla drugiej osoby „wybrańcem” i możemy jej ufać. Jeżeli wydaje nam się, że zauroczył nas ktoś inny, zastanówmy się, w jaki sposób wpłynie to na naszego stałego partnera i czy warto zaangażować się w inną relację,skoro w dotychczasowym związku udało nam się osiągnąć już tak wiele. Udany związek warunkuje kierowanie się szczęściem własnym, ale i szczęściem drugiej osoby. Nie wolno nam zapomnieć o odpowiedzialności, jaka zaczyna na nas ciążyć w momencie, w którym decydujemy się wejść z kimś w bliższą relację. Jeżeli wydaje nam się, że kochamy dwie osoby, zastanówmy się, które z tych uczuć jest dla nas cenniejsze. Skorzystaj z usług medycznych bez kolejek. Umów wizytę u specjalisty z e-receptą i e-zwolnieniem lub badanie na abcZdrowie Znajdź lekarza. polecamy Artykuł zweryfikowany przez eksperta: Mgr Katarzyna Sadowska Psycholog i psychoterapeuta.
Aby, wykupić dostęp do rozwiązania zadaniania o treści 'Kochamy drugą osobę czy własne wyobrażenie o niej? Rozważ problem i uzasadnij swoje zdanie, odwołując się do Odysei i \innych utworów literackich. ' przejdź tutaj.
Naucz się słuchać zamiast nieustannie mówić o swoich potrzebach Nie ma się co oszukiwać, większość osób woli mówić o sobie niż słuchać tego, co chce im przekazać druga osoba. Czasem warto jednak zagryźć zęby i wsłuchać się w słowa swojej partnerki, zamiast uznawać jej monolog za „bezsensowny bełkot”. Dlaczego? Ponieważ otwierając się na drugą stronę, można usłyszeć szereg istotnych informacji, które przedstawią ją w zupełnie nowym świetle. Mężczyzna, który jest w stanie wysłuchać i wspomóc swoją ukochaną, na pewno zyska w jej oczach, a ona odpłaci się tym samym. Dzięki szczerym i głębokim rozmowom związek może być dla obu osób oparciem. Tylko spokój, a nie szarpanina, może was uratować Foto: Shutterstock Nie ma na tym świecie osoby, z którą zgadzalibyśmy się co do joty. Nie jest to równoznaczne z przekrzykiwaniem się i darciem kotów. Nawet jeśli całkowicie nie zgadzacie się z tym, co mówi partnerka, to warto przyjąć jej racje na spokojnie. Nie oznacza to oczywiście, że należy ulegać. Wręcz przeciwnie. Najlepiej przedstawić swój punkt widzenia i poprosić o zrozumienie. Nawet jeśli na początku nie zadziała, to z czasem powinno zacząć się sprawdzać. Krzyk nigdy nie prowadzi do niczego dobrego. Doceniaj to, co robi dla ciebie kobieta Foto: Shutterstock Kobiety kochają komplementy, ale jeszcze bardziej cenią sobie codzienne pochwały albo słowa uznania względem ich osoby. Mężczyzna, który zachwyca się błyskotliwością swojej partnerki albo po prostu chwali jej obiad, na pewno sprawi jej przyjemność. Dzięki takiemu zachowaniu kobieta będzie czuła się też po prostu dowartościowana. Pozytywny wpływ na jej samopoczucie z pewnością przełoży się na związek. Nie wypominaj, skup się na teraźniejszości Foto: Shutterstock Zwykło się mówić, że to kobiety są mistrzyniami wypominania. O ile niektóre panie naprawdę potrafią wracać do jednej kwestii w nieskończoność, o tyle panowie często nie pozostają im dłużni. „Ty trzy lata temu wróciłaś do domu nad ranem, więc się nie czepiaj” – to tylko jeden z wielu tekstów, jakimi faceci częstują swoje kobiety. Warto się od tego powstrzymać i kierować się sprawdzoną zasadą: nie rób drugiemu, co tobie niemiłe. Wzajemne wypominanie, dotyczy to oczywiście obydwojga partnerów, prowadzi do kłótni. Ta z kolei może zakończyć się naprawdę nieciekawie. I na pewno nie wniesie nic dobrego do związku. Pamiętaj o ważnych wydarzeniach dla waszego związku Foto: Shutterstock Rocznica, urodziny albo walentynki to tylko niektóre z okazji, które warto celebrować. Pokazując drugiej osobie, że o niej pamiętasz, dajesz wyrazem temu, że zarówno ona, jak i wasz związek, mają dla ciebie dużą wartość. Nie oznacza to jednocześnie, że za każdym razem należy wydawać fortunę na prezent dla kobiety. Czasem nawet lepiej zrobić dla niej coś samodzielnie. Warto przygotować kolację, gorącą i romantyczną kąpiel albo zorganizować pieszą wycieczkę w malownicze miejsce. Dzięki takiemu postępowaniu na pewno wywołacie uśmiech na twarzy ukochanej osoby, a dodatkowo będziecie mogli cieszyć się przyjemną atmosferą w związku. Bądź dla niej oparciem, a będziesz mógł na nią liczyć w każdej sytuacji Foto: Shutterstock Każda kobieta chce czuć się bezpiecznie przy swoim facecie. Ważne, by mężczyzna dawał swojej partnerce takie poczucie. O ile słowa i zapewnienia są niezwykle istotne, o tyle najważniejsze jest działanie. Przykładowo, kobieta, która boryka się z problemami w pracy, powinna zostać zapewniona przez swojego mężczyznę, że nic się nie stanie, jeśli powinie jej się noga. Takie zachowanie jest niezwykle pokrzepiające. Jeśli kobieta wie, że może liczyć na ukochanego, to na pewno także zrobi wszystko, co w jej mocy, by go wspierać. Należy pamiętać, że (najczęściej) wszystko działa w dwie strony. I najlepiej, jeśli są to po prostu dobre rzeczy.
Poczucie, że kochamy dodaje nam skrzydeł. Jest dzieleniem się z drugą osobą i dostosowywaniem się do niej i zachowywaniem pewnej elastyczności jedocześnie. Kiedy w grę wchodzi jedynie przywiązanie, związek bywa bitwą o władzę, przeciąganiem partnera na swoją stronę. Miłość nie ma ograniczeń czasowych.
zapytał(a) o 19:31 Co dla Ciebie znaczy "kochać" drugą osobę? To pytanie ma już najlepszą odpowiedź, jeśli znasz lepszą możesz ją dodać 1 ocena Najlepsza odp: 100% Najlepsza odpowiedź Matteusz odpowiedział(a) o 23:51: Mało kto wie co to jest miłość, skoro nawet na ślubnym kobiercu przysięgają sobie pod mocą Boga miłość do końca swych dni. A co później? Rozwód. Prawdziwa miłość jest naprawdę rzadkim zjawiskiem. Raz w życiu powiedziałam słowo 'kocham' do potencjalnego [i nadal obecnego] partnera, i mimo że mam 20 lat, padło to z moich ust stosunkowo niedawno [koniec września 2006]. Żeby kogoś kochać trzeba zaakceptować drugą połówkę w całej okazałości, i nie chodzi mi tu tylko o aspekty wizualne. Trzeba mieć jej [jej- tej osoby.] cząstkę w sobie, żyć ze świadomością że ma się dla kogo żyć. Pomagać, wpierać i ufać jej. Nie narzucać własnej woli, a jeśli wydaje nam się że postępuje ona źle, porozmawiać z nią o tym. Związek bez komunikacji, nie ma szans na przetrwanie podobnie jak związek bez miłości. Kochać kogoś to nie wyobrażać sobie życia bez tej osoby, natomiast "być zakochanym, to być szalonym przy zdrowych zmysłach."* Ciekawe czy komukolwiek chciało się to chociaż czytać. __________ *Owidiusz Odpowiedzi Mało kto wie co to jest miłość, skoro nawet na ślubnym kobiercu przysięgają sobie pod mocą Boga miłość do końca swych dni. A co później? Rozwód. Prawdziwa miłość jest naprawdę rzadkim zjawiskiem. Raz w życiu powiedziałam słowo 'kocham' do potencjalnego [i nadal obecnego] partnera, i mimo że mam 20 lat, padło to z moich ust stosunkowo niedawno [koniec września 2006]. Żeby kogoś kochać trzeba zaakceptować drugą połówkę w całej okazałości, i nie chodzi mi tu tylko o aspekty wizualne. Trzeba mieć jej [jej- tej osoby.] cząstkę w sobie, żyć ze świadomością że ma się dla kogo żyć. Pomagać, wpierać i ufać jej. Nie narzucać własnej woli, a jeśli wydaje nam się że postępuje ona źle, porozmawiać z nią o tym. Związek bez komunikacji, nie ma szans na przetrwanie podobnie jak związek bez miłości. Kochać kogoś to nie wyobrażać sobie życia bez tej osoby, natomiast "być zakochanym, to być szalonym przy zdrowych zmysłach."* Ciekawe czy komukolwiek chciało się to chociaż czytać. __________ *Owidiusz reniasa odpowiedział(a) o 19:38 Móc zrobić dla niej wszystko. Kinga94 odpowiedział(a) o 19:52 Być jej wiernym, mieć do niej zaufanie, móc na niej polegać... Robin7 odpowiedział(a) o 21:50 Mógłbym pisać piękne słowa jak każdy że to znaczy szanować,być zawsze dla niej,być wiernym,oddanym,czułym...itd. Czy tak jest naprawdę? Tak...ale taj naprawdę kochać to nie tylko szanować,rozpieszczać,być oddanym wiernym,czułym...Kochać to poprostu być odpowiedzialnym za drugą osobę...Kochamy wtedy gdy nie myślimy już o sobie i o swoich potrzebach ale potrzebach tej drugiej choć miłości są różne jak do ojca,matki,cioci,przyjaciela,pas,dziewczyny to jednak zawsze chodzi o to samo o to że ta osoba jest poprostu najważniejsza.... swettis odpowiedział(a) o 20:36 nie widziec swiata poza ta osoba byc jej wiernym miec do niej zaufanie stale o tej osobie myslec, moc zrobic dla niej wszystko szanowac ja. chcec caly czas z nia byc itp.:) Misiek odpowiedział(a) o 21:37 Oddac dla niej zycie, gdy bedzie taka potrzeba. Ufac, rozsmieszac, poswiecac sie, dawac radosc, rozmawiac, zwierzac sie, upodabniac sie, odprowadzac do domu, calowac, przytulac, podawac szklanke, podawac plaszcz, zawiazywac buty. Trwac i kochac. blocked odpowiedział(a) o 23:29 to znaczy uwielbiac spedzacz czas z Tą osoba,cieszyć się z każdej chwile spędzonej z nią ;] szanowac ja ;] opiekować się nią ;] słuchac jej ;]być dla tej osoby kimś najważniejszym tak jak ona jest kimś najważniejszym dla mnie :)..... Sabi. odpowiedział(a) o 21:36 Szanowac ją , móc dla niej zrobic wszystko.... Dorka odpowiedział(a) o 23:52 Oddać za tą osobę życie... kochac druga osobe według mnie znaczy że mozna i chce sie dla niej zrobić wszystko:) obdarzac ja niepowtarzalnym uczuciem:) Syrahion odpowiedział(a) o 15:29 Kochać znaczy pragnąć dobra drugiej osoby ... i tyle Ellie odpowiedział(a) o 22:21 Ajnsztajn, ja przeczytalam. Calkiem fajne chociaz nie ze wszystkim sie zgadzam. Wedlug mnie kochac, to znaczy chciec szczescia tej drugiej osoby, nawet jesli to szczescie oznacza nieszczescie dla nas. Ellie, to bardzo romantyczne co napisałaś, ale wg. mnie najważniejsza jest miłość z wzajemnością, co idzie w parze z tym że druga osoba, nie pozwoliłaby na to żebyś np. ty była nie szczęśliwa. Ale miło mi że komukolwiek się chciało ten prawie esej przeczytać;) Ellie odpowiedział(a) o 22:16 Ajnsztajn, ale ty nie rozumiesz do konca o co mi chodzi. Pytanie brzmi, co dla ciebie znaczy kochac druga osobe, wiec pisze o tym co wedlug mnie znaczy, ze kogos kocham. Tu niekoniecznie musi byc mowa o relacjach miedzy kobieta i facetem. I pewnie, najlepiej jest kiedy milosc jest odwzajemniona ale czy wedlug ciebie ktos, kto "kocha" druga osobe tylko wtedy kiedy sa razem i wszystko jest ok; a jesli cos pojdzie nie tak, ta druga osoba odejdzie, to sie odkoch*je, czul prawdziwa milosc wtedy kiedy byli razem? Wg.... Najważniejsza osoba w życiu oprócz rodziców... blocked odpowiedział(a) o 17:02 hmm ... najważniejsza osoba w życiu .. mieć do niej zaufanie .. Kochac to znaczy w pełni życ, tworzyc niepowtarzalnie łączącą więź, fascynowac, poświecac, rozumiec, obdarzac ciepłem, bliskością, czułością, dawac siłe, radośc, szczęście, wsparcie, wytrwałośc, wyrozumiałośc. Uważasz, że znasz lepszą odpowiedź? lub
j4elWa. hymfde8ojo.pages.dev/355hymfde8ojo.pages.dev/292hymfde8ojo.pages.dev/163hymfde8ojo.pages.dev/4hymfde8ojo.pages.dev/26hymfde8ojo.pages.dev/192hymfde8ojo.pages.dev/84hymfde8ojo.pages.dev/335hymfde8ojo.pages.dev/318
kochamy drugą osobę czy własne wyobrażenie o niej